sobota, 8 grudnia 2012

Zmotywujmy się.

Moja historia
Etap 1
Odkąd pamiętam byłam... pulchna. To chyba właściwe określenie, biorąc pod uwagę to, że raz byłam chudsza, raz byłam grubsza, ale jednak zawsze pulchna.
Apetyt miałam od zawsze. Lubiłam jedzenie i nie potrafiłam odmówić. Jadłam w przedszkolu. Przychodząc z przedszkola, jadłam kolejny obiad, serwowany przez babcię. Musiałam zjeść pełny talerz, podziękowanie po kilku kęsach, mimo że byłam najedzona, absolutnie nie wchodziło w grę. 
Słodycze jadłam codziennie. Niewiele, ale codziennie. Za to uwielbiałam okazjonalne fast foody, które mimo, że jedzone były przeze mnie rzadko, to jednak w dużej ilości. Potrafiłam zjeść kilka dużych kawałków domowej pizzy, pełnej dodatków. Będąc dzieckiem. To chyba zastanawiające...
Jednak nie byłam wtedy jeszcze gruba. Byłam bardzo ruchliwym dzieckiem. Całe dnie spędzałam na podwórku, kopiąc piłkę, ganiając się z rówieśnikami, jeżdżąc na rowerze. Tak więc sporo kalorii spalałam ruszając się.
I jakoś ten czas minął. Podejrzewam, że miałam rozepchany żołądek, przez to, że tyle jadłam. O złych nawykach żywieniowych nie trzeba wspominać, bowiem gazowane napoje popularne już w tamtych czasach, słodkości i pszenne pieczywko zrobiły swoje.

Etap 2
Nie zwracałam przesadnej uwagi na to, jak wyglądam i ile ważę. Inni jednak zwracali. Zaczęły się "delikatne", stosunkowo niegroźne docinki. Nie przejmowałam się wtedy nimi, więc nie pamiętam nawet dokładnych słów, nic nie utkwiło mi szczególnie w pamięci.
Miałam sporo koleżanek, byłam dość lubiana, nie miałam problemów z samoakceptacją. Jedynie chłopcy z klasy nie dawali mi czasami całkowicie zapomnieć o swojej wadze docinkami. Dalej byłam aktywna, dalej sporo jadłam. Więc wszystko ciągle się równoważyło.

Etap 3
4 klasa podstawówki to istotny etap. Zielona szkoła. Pierwszy poważny wyjazd. Kostium kąpielowy, morze i plaża. I znów docinki. W dalszym ciągu delikatne. Ale ja... ja sama byłam już nieco zakompleksiona. To były już zaczątki moich kompleksów. Zaczęły się pierwsze refleksje na temat wyglądu, ciała. Dzieci uważniej się obserwowały. Dziewczynom zaczęli podobać się chłopcy. I na odwrót. Mnie też. Ale nie wierzyłam, że ktokolwiek mógłby się mną zainteresować. Bałam się odezwać. "Dlaczego ta dziewczyna, z 4b jest taka szczupła, a ja nie? Ona ma takie powodzenie u chłopców.." - myślałam nocami.

Etap 4 
Gimnazjum. Nowi ludzie, nowe otoczenie. Wszystko nowe. Nowe myślenie. Już wtedy zaczęłam dostrzegać swoje minusy. Widziałam w lustrze siebie jako grubą, brzydka, zakompleksioną dziewczynę, z którą nie warto zamienić nawet słowa!
Ale chwilę później, idąc w grupce znajomych, widziałam już całkiem ładną dziewczynę. A waga.. pff, kto by się przejmował!
Rówieśnicy jednak stali się bezlitośni. Po raz kolejny miałam mnóstwo znajomych, jako miła, serdeczna dziewczyna z dużym poczuciem humoru - byłam po prostu lubiana. Ale faza dorastania, no cóż... Chłopcy palnęli bez zastanowienia coś o mojej wadze. Czasami z nudów, czasami po to by specjalnie się pośmiać, bo na horyzoncie nie było kozłów ofiarnych.
Później pojawił się nowy, starszy chłopak w klasie i nadał mi pseudonim nawiązujący do mojej nadwagi. Używał go on sam i kilku innych chłopców, szybko jednak zapomnieli o nowej ksywce, znajdując sobie za kozłów ofiarnych osoby ciche, stłamszone, nielubiane. 

Etap 5
W wakacje po 3 klasie gimnazjum coś we mnie drgnęło! Wiedziałam, że idę do nowej szkoły, poznam nowych ludzi, mam szansę być jedną z tych najfajniejszych dziewczyn w klasie. Ale na pewno nie z takim ciałem...
Do dziś mam żal do mamy. Najpierw przynosiła do domu słodycze, kładła mi na biurku całą masę batoników, cukierków, żelek i chipsów. Później? Szłyśmy na zakupy i powiedziała mi, że jak będę mniej żreć, to na pewno zmieszczę się w fajne jeansy. A ja? Cierpiałam...
W końcu jednak...
Zaczęłam zdrowiej jeść. Troszeczkę ćwiczyć. Hamowałam się ze słodyczami, jadłam mniejsze porcje. Zarejestrowałam się na serwisie vitalia.pl. Poczytałam nieco o odchudzaniu. I były pierwsze efekty! Ważyłam wtedy przy ok. 167, 168 cm wzrostu trochę ponad 70 kg.
W liceum styczność miałam z doroślejszymi ludźmi. Nie słyszałam docinek. Z resztą, miałam tylko delikatną nadwagę, wyglądałam w miarę normalnie i nie wyróżniałam się z tłumu.
W drugiej klasie liceum poznałam chłopaka! Zakochałam się. Ze wzajemnością. Na zabój. Podobałam mu się, akceptował mnie taką, jaką byłam. I ja lubiłam siebie dzięki niemu.
Przytyłam...

Etap 6
Zbliżało się lato, a ja zauważyłam, że po prostu jestem gruba. Już nie pulchna, nie okrąglutka, nie kobieca, i tak dalej. Gruba. Po prostu. Nie miałam w domu wagi i nie wiedziałam, jak sytuacja się przedstawia. Obstawiałam maksymalnie 80 kg.
Dzień moich 18 urodzin. Wchodzę na nowo zakupioną wagę elektroniczną. 87,7. To zabrzmiało jak wyrok. Byłam w szoku. Gdyby nie fakt, że szykowałam się na imprezę urodzinową, to usiadłabym chyba na łóżku i płakała. Postanowiłam sobie jednak, że "od poniedziałku" zabieram się za dietę. I stało się...



Twoja historia
A Ty? Jaka jest Twoja historia? Podziel się nią, opisz ją w komentarzu. Odchudzasz się? W takim razie od kiedy, jak to wyglądało, co było motorem napędowym, momentem decydującym, motywacją?




O tym, jak wyglądała moja dieta, przepisy, ciekawostki, porady i wiele wiele innych w następnych notkach, zapraszam!

2 komentarze:

  1. moja historia jest podobna:]aż zaskakujące, wykreśliłbym tylko gimnazjum,bo do niego nie chodziłam... a tak to mogę podać Ci rękę. działamy!

    OdpowiedzUsuń